Od strony wizualnej owszem, niczego sobie. Ale nie wiem, kogo może wciągnąć historia pewnych państwa, którzy siedzą rozmieszczeni kontrapunktycznie w izbie i patrzą po kątach. On kocha ją, on nie nie kocha jego, bo kocha kogoś innego. Przecież to jest lotność brazylijskiej telenoweli...